Symboliczny koniec i początek w Karkonoskim Parku Narodowym


Ostatni Park Narodowy, ostatnia prosta, ostatni oficjalny szlak... w przygodzie Szlakami Polskich Parków Narodowych nie był łatwym szlakiem. Co prawda wyjście na najwyższy szczyt w Karkonoszach, która sobie liczy 1603 m.n.p.m. latem nie sprawiło mi żadnych technicznych trudności, jednak w sercu poczucie końca niesamowitej dwuletniej wyprawy ciążyła mi od początku tamtego dnia.




Mimo, że spory czas minął odkąd skończyłam zwiedzać oficjalnie Parki Narodowe Polski, nawet teraz to pisząc, łezka kręci mi się w oku. Ciężko było na sercu, tak jakoś smutno i przykro. Jednak zbliżając się do najwyższego szczytu w Karkonoskim Parku Narodowym poczucie końca zaczęło się zamieniać w poczucie zrealizowania celu przeplatające się z uczuciem szczęścia.



Idąc ciągle wyżej i wyżej smutek topniał, a pojawiała się radość. Z Karpacza wejście na około 1400 m.n.p.m. nie stanowiło problemu. Było dużo śmiechu, zdjęć, filmików, w którym zawarłam swoje wspomnienia. Byłam niesamowicie wzruszona, kiedy idąc ostatnim oficjalnym szlakiem czerwonym na Śnieżkę 17 sierpnia 2018 roku wiedziałam, że kończy się coś ważnego w moim życiu, a zaczyna coś nowe. Symbolicznie naznaczone przeze mnie i przemierzone wszystkie Parki Narodowe oddały mi po stokroć. Dzięki przetarciu około 1500 kilometrów na samych szlakach, mogłam ułożyć sobie różne sprawy z życia codziennego w głowie, a i też zobaczyć jakie piękne walory ma nasza polska ziemia.



Wszystkie Parki Narodowe bez wyjątku są niepowtarzalne w swojej przyrodniczej prostocie i dlatego powinny być jak najdłużej chronione. Karkonoski Park Narodowy zazębia się nie tylko z przygodą Szlakami Polskich Parków Narodowych, ale daje początek przygodzie Szlakami Korony Gór Polski. To właśnie na Śnieżce ukończyłam zwiedzanie wszystkich Parków Narodowych i rozpoczęłam w tym samym czasie pierwszy szczyt do przygody Szlakami Korony Gór Polski. Byłam pogodzona z losem, bo w tamtym czasie zrozumiałam wiele spraw, które ciążyły w moim osobistym i zawodowym życiu.


Według mnie każdy ma "swoje parki narodowe", każdy przez coś przechodzi bez wyjątku. Cykl Szlakami Polskich Parków Narodowych skończył się szczęśliwie, bez żadnych urazów fizycznych i psychicznych. Zawarłam piękne przyjaźnie w trakcie realizacji tej drogi, pogodziłam się z wieloma sprawami, na które nie miałam wpływu, odpuściłam, poczułam się wolna. To nie było tak, że byłam cały czas sama, ale rozmawiałam dużo z ludźmi na szlaku, czy w schronisku, czy z samymi pracownikami Parków Narodowych. Byli bardzo ciekawi mojej przygody, pytali się, po co to robię? Kto mnie zainspirował? Który Park Narodowy jest najpiękniejszy? Odpowiem: nie ma takiego - wszystkie są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju!


Przechodząc obok symbolicznego cmentarzu ofiar gór, czy obok znaku Karkonoskiego Parku Narodowego nasuwała mi się refleksja, że wszystko się musi kiedyś skończyć, tak jak te 23 Parki Narodowe..., ale koniec uwalnia, nadaje początek czegoś innego, to tak jak w życiu. Puścić wolno pewne sprawy i być ponad to, to sztuka, której doświadczyłam w tej przygodzie. Idąc w kierunku Karpacza, mając w tyle głowy, że właśnie skończyłam coś, co było z początku niemożliwe, wracałam wspomnieniami do wszystkich Parków Narodowych.

Symboliczny koniec i początek to droga, którą ciągle idę. Tamtego czasu przyszedł czas na podsumowania, aczkolwiek jedyną rzeczą, o której marzyłam to był odpoczynek. W końcu wszystko zaczęło układać tak jak być powinno na szlaku, czy w życiu.

A Ty? Kiedy odpuścisz sobie, kiedy odpoczniesz, kiedy pokochasz życie?

Zrób to teraz proszę! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mało czasu nam zostało...




Komentarze