Każdy na terenie Polski, czy to ja, czy to ty, ma "swój" teren leśny, który znajduje się nieopodal zamieszkania i często jest to właśnie Park Narodowy. Tym razem chciałam przedstawić Magurski Park Narodowy, który znajduje się w pobliżu mojego akurat miejsca urodzenia. Kiedy byłam małą dziewczynką, chętnie bywałam na szlakach Magurskiego Parku Narodowego. Jak to dziecko, sporo jeździłam na rowerze i przemierzałam nowe tereny z dziadkami lub z rodzicami. To właśnie tu pozostała część mnie. To właśnie Magurski Park Narodowy obejmuje swoimi granicami centralną - reprezentatywną część Beskidu Niskiego, największego mezoregionu polskich Karpat. Znajduje się tu sporo szlaków pieszych, konnych, rowerowych, przyrodniczych, a także Szlak Architektury Drewnianej. Trasa Szlaku Architektury Drewnianej ukazuje piękne cerkwie łemkowskie w miejscowościach m.in. Chyrowa, Olchowiec, Krempna, Kotań, Świątkowa Mała, Świątkowa Wielka i Pielgrzymka. Z Pielgrzymką natomiast związana jest ciekawa legenda o Diablim Kamieniu, który znajduje się nieopodal miejscowości Folusz.
Wybierając się do Magurskiego Parku Narodowego w okresie sierpnia możemy natrafić na zjawiskową przyrodę. Na zdjęciach ukazane jest parę miejsc, które swym pięknem zachęcają do przemierzenia trasy właśnie w tym regionie. Nie na darmo mówię Beskid Niski sercu bliski, ponieważ jest to miejsce, gdzie chętnie wracam wspomnieniami, a i też ogólnie lubię wracać na szlaki, które znajdują się nieopodal Gorlic, Jasła, Wysowej lub Krosna. Co ciekawe, legenda jaka wiąże się z Diablim Kamieniem jest dość specyficzna.
Szlak na Diabli Kamień jest bardzo dobrze oznakowany. Wybraliśmy się z Folusza tą trasą, by potem kierować się na Smyczka, Trzy Kopce, Świerzową, Wątkową kończąc na miejscowości Bartne, gdzie mieliśmy swój nocleg. Niestety pogubiliśmy się i po licznych perypetiach z szukaniem szlaku zeszliśmy do miejscowości Pielgrzymka. Było już zbyt późno, by móc wracać na planowaną trasę, więc łapiąc stopa wróciliśmy do Folusza, skąd prosto wyjściem na Kornuty przemierzyliśmy szlakiem żółtym do Bartnego mijając m.in. Prawosławną Cerkiew Świętych Kosmy i Damiana. Dziwnym trafem po Diablim Kamieniu, przeszliśmy omyłkowo do wsi Pielgrzymka. Stwierdziliśmy, że to miejsce jest na tyle tajemnicze i diabelskie, że można się tutaj łatwo zgubić, jeżeli nie jest się uważnym na szlaku, a przeczytana legenda na tablicy o Diablim Kamieniu jeszcze wzmogła w nas niepewność.
Legenda głosi:
Dawno, dawno temu, gdy w okolicy Folusza nie było żadnej świątyni głęboko wierzący ludzie bardzo cierpieli z tego powodu. Cieszyły się za to diabły, bo nie było słychać dzwonów, na dźwięk których bardzo bolały je brzuchy i musiały uciekać z powrotem do piekła. Diabły rozzuchwaliły się do tego stopnia, że ciągle kusiły ludzi do złego, tak, że ci bali się z domu wychodzić. Ludzie wreszcie postanowili sprzeciwić się złu i szybko zapadła decyzja o tym, że wybudują kościół w niedalekim Cieklinie, a na jego dzwonnicy osadzą dzwony wytopione z czystego srebra. Wszyscy zabrali się do pracy. Chłopi ścieli drzewa i zebrali najodpowiedniejsze kamienie z okolicznych potoków, zaopatrzyli się też w piach i wapno. Bardzo szybko wybudowano świątynię, a dzwony do niej zamówiono w Przemyślu. Były tak ogromne i ciężkie, że do ich przewiezienia potrzeba było aż ośmiu par koni. Mieszkańcy osadzili dzwony na wieży kościoła i czekali tylko na przyjazd biskupa, który miał całość poświęcić.
Diabły się zbuntowały, bo ich los rysował się w ciemnych barwach. Poszły więc do najstarszego po poradę, a ten poskrobał się po głowie i poradził tak: 'Niech najsilniejszy z diabłów wejdzie na wysoką górę z ciężkim kamieniem i ciśnie głazem w kościół. Zniszczy go i będzie po problemie.' Aby tak magiczna sztuka się udała diabeł musi to zrobić zanim o poranku kury zapieją, bo potem straci swą diabelską moc.
Diabły wybrały więc spośród siebie najsilniejszego, który chwycił ciężki kamień i ruszył przed siebie. Męczył się strasznie, bo kamień ciężki, a droga pod górę. Sapał, dyszał, ale kamienia nie upuścił. A gdy przechodził koło Folusza spostrzegł go pewien szewc. Od razu zauważył, że szykuje się coś niedobrego. A, że znał zwyczaje diabłów i wiedział, że nie są odporne na pianie kogutów, bo dnia nie lubią tylko noc, to pobiegł jak najszybciej do kurnika. Dźgnął szydłem największego koguta jakiego znalazł, a ten zapiał wniebogłosy. Diabeł naraz stracił swą moc, kamień mu wypadł i potoczył się do foluskiego lasu. Niedługo później biskup poświęcił kościół i diabły na dobre musiały wyprowadzić się z tej okolicy. Pozostał po nim tylko ogromny kamień na którym ponoć można jeszcze odnaleźć ślady pazurów najsilniejszego z nich, który uległ mądremu szewcowi.
To nie Magurski Park Narodowy tylko Diabelski Park Narodowy! Co jakiś czas widzieliśmy skały i różne kamienie i po głowie kłębiły się nam różne myśli, czy przypadkiem nie mamy tutaj do czynienia z diabelskimi sztuczkami. Zgubiliśmy szlak, a poza tym połapaliśmy kleszcze! Wracając ponownie do Folusza i idąc już na Kornuty dość ostro w górę 2,7 kilometrów dotarliśmy w końcu idąc dodatkowo ze szczytu Kornuty 2,3 kilometra do Bartnego.
W Bartnem natrafiliśmy na piękną pogodę. Ukazała się przed nami tęcza, a my wygłodniali zdążyliśmy do baru na tuż przed jego zamknięciem. Ze smakiem zjedliśmy pierogi i ze śmiechem już wspominaliśmy nasz szlak pierwszego dnia w Magurskim Parku Narodowym.
Komentarze
Prześlij komentarz