Rzuć wszystko i jedź do Bieszczadzkiego Parku Narodowego



W mojej dwuletniej przygodzie 23 Parków Narodowych Polski kilkukrotnie wracałam do niektórych z nich z osobna po raz kolejny. Takim jednym z Parków Narodowych, który skradł niebywale moje serce jest Bieszczadzki Park Narodowy. Co jak co, ale mam w tym "niezły interes", by do niego wracać...



Nie zapomnę sobie tego mojego pierwszego razu w Bieszczadach. Zawsze z Gorlic jechałam do Rzeszowa albo do Krosna, dalej już dla mnie nie było nic. Kto by pomyślał, że dalej właśnie jest coś, co może połączyć mnie na stałe i na całe życie? Z racji tego, że wtedy zaczęła się tworzyć niebywała historia firmy TURKULA: http://www.turkula.pl/ odkryłam coś, co trudno wyrazić słowami.
Przez pięć dni szliśmy z plecami obładowanymi namiotami, śpiworami i prowiantem przez najwyższe partie Bieszczadów. Był rok 2006, kiedy te tereny nie były takie oczywiste dla szerokiej masy turystów.




Dzikie tereny przyciągały raczej ludzi o mocnych charakterach i nieszablonowej historii. Przez Smerek, Połoniny Wetlińską i Caryńską, by dalej od Ustrzyków Górnych przez Szeroki Wierch do Tarnicy, a dalej jeszcze kierować się na Halicz i przez Rozsypaniec, by ostatecznie przez Małą i Wielką Rawkę przejść na Krzemieniec skończyliśmy wycieczkę w pociągu z Sanoka do Krosna z piwem w ręku i całościowym zmokniętym plecakiem z rzeczami...




12 lat później kroczyłam tymi samymi ścieżkami po Bieszczadzkim Parku Narodowym. I może po 2006 roku wielokrotnie przyjeżdżałam w Bieszczady, ale zawsze omijałam tamtą górę. Halicz, jedna z moich ulubionych gór w całej Polsce, która liczy sobie 1333 m.n.p.m. jednak czekała na mój symboliczny powrót.




W 2018 roku, kiedy to podczas majówki postanowiliśmy wspólnie z grupą współtowarzyszy wycieczek wyruszyć w Bieszczady nie sądziłam, że tak te tereny się zmienią. Akurat szlak na Halicz jest dość długi i mało osób spotkaliśmy w czasie naszej wędrówki. Podchodząc jednak na Tarnicę uraczyliśmy sporo grupę ludzi. Wyszliśmy z samego rana, ponieważ popołudniu miało padać. Poranek był szary, wietrzny i nie za bardzo przyjemny. Na szczycie Tarnica wiało, ale co jakiś czas przedzierało się słońce przez chmury.




Odczuwałam miłe ciepło wokół serca kiedy to szlakiem czerwonym zbliżaliśmy się do szczytu Halicz. Jakież było moje zdziwienie, jak zobaczyłam dobrze zagospodarowany szczyt. Kiedyś to był tylko pal i zero ludzi. Dalej zadzierając wzrok do góry na kres horyzontu można zobaczyć piękne połacie dzikich Bieszczadów.




Sentymentalny wypad w trakcie przygody Szlakami Polskich Parków Narodowych do krainy Biesa i Czadów charakteryzował się sporym odpoczynkiem w trakcie górskich wędrówek poprzez cieszenie swojego wzroku i łechtania swojej duszy pięknym krajobrazem, czosnkiem niedźwiedzkim, czy zieloną koroną drzew, pod którą chętnie wyrastały kaczeńce a tu i ówdzie latały sobie motylki.




Nieopodal natomiast wejścia do Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Wołosatem znajduje się osobliwy cerkiewny cmentarz, w którym jakoby czas się zatrzymał. Od ulicy można wejść na jego teren i w ciszy dotknąć epoki, której dawno już nie ma, ale dzięki takim miejscom jak to, ciągle ona trwa jako miejsce pamięci.



I może gdzieś obok toczy się życie, ale w takich miejscach ono się zatrzymuje i dzięki temu opowiada się pewna nieznana historia wędrowcom, którzy schodzą z bieszczadzkich szlaków i na chwilę przystają, by zobaczyć coś więcej. 
Kończąc majową wędrówkę w Wołosatem zeszliśmy ponad 20 kilometrów w niecałe 6 godzin.

Bieszczadzkie tereny zapraszają nie tylko tych, którzy chcą zdobyć Koronę Gór Polski, nie tylko tych, którzy szukają specyficznego klimatu bieszczadzkich osadników i kultury, ale po to, by być w innym wymiarze i przestrzeni. 

Tak jak ja, kiedy to życie pisało mi różny scenariusz, a ja mimo wszystko robiłam swój plan Szlaków Polskich Parków Narodowych po to, by potem z dystansu popatrzeć na wszystko i powspominać te łąki, połoniny, czy bieszczadzkie anioły, które gdzieś tam spotykałam na swojej parkowej drodze.

Wspomnienia ubogacają duszę i człowiek nabiera fenomenalnego spokoju, który dodaje wytchnienia i  pokazuje dystans do wszelakich spraw. 

Czy masz jakieś piękne wspomnienia ze szlaku? Czy lubisz wracać do momentów, gdzie nic się nie liczyło tylko góry i horyzont, za którym się one kończyły?

Myślę, że masz, bo każdy je ma. Tak jak ja... na Haliczu:


Komentarze