Po co w ogóle rzucać to wszystko i wyjeżdżać przysłowiowo w Bieszczady? A no po to by doświadczyć nie tylko innego świata, nie tylko po to, by dotknąć namacalnie nieba w górze, nie tylko, by przenocować i odhaczyć kolejny szczyt, a i też nie tylko, by się napić czy pogadać z współtowarzyszami tak na "lajcie". Chciałabym wyjaśnić, że Bieszczady dla każdego mogą znaczyć coś innego. Dla mnie Bieszczadzki Park Narodowy to emocjonalne przeżycie i starcie się przeszłości z teraźniejszością. To czas, kiedy obok ładowania baterii i ludzkich akumulatorów na kolejne nowe wyzwania, jest miejsce na odpuszczenie sobie i złapanie dystansu. Jak to zrobić w dobie dzisiejszych czasów? Ha! Oto jest pytanie, które postaram się w pełni rozwinąć w poniższych punktach:
1. Jedziesz w Bieszczady? Miej tam jakąś swoją "bazę". Kiedyś taka była rzeczywiście, gdzie ludzie przychodzili i niczym jak mgła rozchodzili się w swoje znajome miejsca na szlakach. Tutaj się spotykaliśmy, tutaj rozmawialiśmy, tutaj płakaliśmy i się śmialiśmy. Miej swoje miejsce w Bieszczadach, gdzie nikt nie ma do Ciebie dostępu, gdzie sam/sama możesz sobie przysiąść na ławeczce, czy przy Wetlince, czy na Ostrym Wierchu, czy gdzieś tam na końcu świata, byś złapał/złapała oddech i wetchnął/westchnęła, tak po ludzku. To pomaga, uwierz.
2. Zapal ognisko. Ciepło i światło bijące od skrzeczących pali wdzięcznie odgrywa pewną melodię, którą można zrozumieć w duchu i dzięki której czas jakby się zatrzymuje. To pomaga. Trzask, trzask, prask, jakaś iskra poleci czy poleciała i twoje błądzące gdzieś myśli w licznych i różnych problemach nagle gdzieś znikają w odmęcie drzewnego prochu. Niby takie łatwe, ale czasem zbyt trudne... Weź kiełbasę i nadziej na kij, popatrz w ognisko i zatrzymaj się w tym bezruchu chociaż na chwilę.
3. Obudź się z samego wczesnego poranka i otwórz okno na oścież. Powdychaj świeżym i bieszczadzkim powietrzem. Niech nozdrza poczują ten powiew nowego dnia, gdzie dopiero startujesz ze wszystkim, tak jakbyś zaczynał/zaczynała od początku. To nie jest skomplikowane. Po prostu oddychaj i nic nie rób więcej. Nie myśl, nie analizuj, nie drocz się ze sobą, odpuść wolno z każdym wydechem.
4. Popatrz pod drzewem, spójrz na to, co jest pod krzakiem. Nigdy nie zastanawiamy się co jest pod naszymi nogami. Niekiedy tam znajdują się cuda leśne i grzybne, a czasem nawet coś więcej. Może znajdziesz jakiegoś pieniążka, może jakąś czterolistną koniczynkę. To tak jakby nic znaczącego, ale na chwilę wywołuje w Tobie uśmiech na twarzy. Miej odwagę, by się schylić nad czymś mniejszym od Ciebie, miej odwagę, by się pokłonić, miej odwagę by być pokornym w stosunku do rzeczy małych.
5. Spróbuj zobaczyć swój cień, odwróć się za siebie. W Bieszczadach wszystko jest możliwe. Możesz spotkać przecież Czady albo samego Biesa. A może będziesz miał/miała szczęście do anielskich istot. Anioły są między nami a naszym cieniem. Nie zawsze dostrzegamy je w pełni, gdyż patrzymy na rzeczy bardzo realne. W Bieszczadzkim Parku Narodowym możesz uraczyć się pewnym natchnieniem, które zostaje z Tobą na jakiś czas po to, że jeżeli zniknie, to Ty wiesz, że ponownie musisz wrócić w to miejsce.
6. Zwróć uwagę na domowe i leśne zwierzęta. Ich jest tak dużo, tak wiele, i tak czasem zależne od nas ludzi, że czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. W Bieszczadach zaczniesz szanować pewne rzeczy inaczej, zwrócisz uwagę na coś, czego czasem nie masz w domu, w pracy. Poznasz smak szacunku i uczucie zrozumienia do pewnej hierarchii, w której my jako ludzie uczestniczymy.
7. Bieszczady to nie tylko góry, ale to woda, powietrze, ziemia, kultura i coś takiego jeszcze. To "coś" ciężko wyrazić słowami. Nagle czujesz, że otwierają się Tobie dłonie, nagle czujesz, że potrzebujesz głośno krzyknąć "TAK" lub "NIE", nagle wiesz, że to wszystko to małe nic, a właśnie to nic jest tym wszystkim.
8. Bieszczady to pamiątka szczególnie w Twoich wspomnieniach, na Twoich zdjęciach, w Twoim kupionym magnesie lub na kartce pocztowej, to pamiątka na mapie, to anielskie naznaczenie, że jakoś tak zabierasz coś stamtąd dla siebie. Na początku kupujesz, zbierasz te pamiątki, a potem właśnie one są jakoś tak pokryte kurzem. Niby czyścisz, niby czasem na nie spojrzysz, powzdychasz... ale coś się Tobie ulatnia. Po to więc tam wracasz.
9. Rzucam "wszystko" i wyjeżdżam w Bieszczady, bo wiem, że dostanę tam "coś" więcej niż mogłabym uzyskać siedząc na przysłowiowych czterech literach w domu. "Rzucam wszystko" to takie hasło, które dla mnie oznacza, że to czas na przygodę, to czas kiedy mogę się na chwilę zatrzymać i wkomponować w piękne sielskie i anielskie bieszczadzkie krajobrazy.
10. Jadę w Bieszczady, by dobrze zjeść. Te smaki, które łechtają moje podniebienie znajdują się tylko i wyłącznie w Bieszczadach. To niesamowite, jak placek "Niebo w gębie" ze słynnej restauracji w Wetlinie "chodził" za mną całe pół roku, by w końcu mieć możliwość jego kupna i posmakowania. To bieszczadzka kiełbasa z bieszczadzką bułką, to czasem paprykarz szczeciński ;), a czasem dobre piwo.
11. Bieszczady to ludzie, to pewne historie i kultura, to pewne połączenie między tymi, o których zapomniano i tymi, o których się pamięta. Do Bieszczadzkiego Parku Narodowego jedzie się z kimś w towarzystwie, a jeżeli nie, to właśnie tam można znaleźć to towarzystwo, bez względu na kolor skóry, płeć, wiek, wyznanie. To nie jest istotne. Tą zgodność i jedność spotkałam właśnie tam, gdzieś na końcu świata.
12. W Bieszczadach można zakotwiczyć się na chwilę w pewną przestrzeń. Nie tylko zapominam o normalnym takim codziennym życiu, ale odnajduję niejako siebie. Właśnie tu w tych schroniskach, czy domkach, czy w samym namiocie tuż nad ziemią nagle proste rzeczy stają się czymś ważnym. Przedmioty w Bieszczadach mają swoje znaczenie. Czy to śpiwór, który pachnie inaczej wilgocią, czy to poduszka, która utula Twoją zmęczoną głowę do snu, czy to krzesło, gdzie możesz oprzeć swoje zmęczone plecy i bolący kręgosłup. To nic, ale może aż za dużo.
13. Bieszczady to przede wszystkim gwiazdy. Jadę tam po to by zobaczyć gwiazdy. SERIO! Nie tylko Orion i Wielką Niedźwiedzicę, ale cały asortyment i konstelacje na Drodze Mlecznej. Nic tak nie oddaje tego gwiezdnego sklepienia jak bieszczadzkie niebo. Naprawdę umiłowałam nie tylko góry, powietrze, ziemię, historię, ale przede wszystkim i nade wszystko te gwiazdy. U siebie, gdzie mieszkam nie mam takich gwiazd. Zazdroszczę tym, którzy mają je tak blisko!!!
Ok, rozumiem. Może to nic, co napisałam powyżej. Bieszczady, tak jak wspomniałam dla każdego z osobna znaczą coś innego. Dla mnie jeszcze raz znaczą coś więcej mimo, że z roku na rok stają się one coraz bardziej popularne, takie mało "dzikie".
By jechać w Bieszczady nabieram zatem dystansu nie tylko do życia, świata, ludzi, ale przede wszystkim do samej siebie.
Z pewną dozą uśmiechu, by odpocząć i poczuć "swoje" Bieszczady napełniam się w jakiś sposób pokorą i szczerością.
Tylko te cechy mogą mi pomóc wziąć z tych Bieszczadów to, co najważniejsze, a nade wszystkim zrealizować te powyższe punkty.
A dla Ciebie co znaczą Bieszczady? Po co tam jedziesz i znów wracasz po jakimś czasie?
Zastanów się i pomyśl sobie o tym tak teraz szczerze...
Komentarze
Prześlij komentarz