Wschód i zachody słońca w Słowińskim Parku Narodowym


Kiedy wstaje nowy dzień, człowiek budzi się z pewną nadzieją na dobrze rozpoczęty poranek. Każdy dzień to tak naprawdę część życia, którą można kształtować według swoich własnych upodobań, jeżeli oczywiście jest się na to gotowym. By być gotowym na swoje własne życie trzeba przejść parę dróg nieoznakowanych, parę ścieżek nieprzetartych i parę ciernistych zboczy. Myślę, że na swój własny sposób "parkowanie" było tą drogą, by wiedzieć jak kształtować swój poranek życia.

Kiedy wstawał wtedy nowy dzień, postanowiliśmy, że tym razem spędzimy go na plaży, a raczej w porcie, skąd na połów wypływały rybackie kutry. Będąc w Łebie nieopodal Słowińskiego Parku Narodowego można cudownie spędzić czas nie tylko przy wschodzie, ale i również przy zachodzie słońca. Tuż po 4 nad ranem kierowaliśmy się w stronę morza, by zobaczyć ten niesamowity spektakl igrania spokojnego Morza Bałtyckiego ze wschodzącym słońcem. Tak rozpoczęty dzień skłaniał do dalszej wędrówki i plądrowania kolejnego Parku Narodowego.



Kiedy jednak kończył się dzień, chęć spędzania w nocnej odsłonie czasu w pięknym mieście, jakim się okazała być Łeba stawała się niemalże tak silna, że czasem nocne wojaże w wesołym miasteczku czy przysłuchiwanie się fenomenalnemu wokaliście śpiewającego cover "Baśka" przedłużał się do północy, a nawet i dłużej!
Letni urlop był wskazany do nie tylko przemierzania nadludzko długich tras w Słowińskim Parku Narodowym, ale też był odpowiedni na to, by złapać drugi oddech na... kolejne Parki Narodowe!


Zachody słońca nad morzem to ten czas większej zadumy nad minionymi 24 godzinami, kiedy mierzymy się ze swoim dobrze lub mniej dobrze spędzonym dniem. Nie jest to łatwe, kiedy na głowie mamy sporo zadań do wykonania, kiedy jest więcej obowiązków tak naprawdę niż samych przyjemności. A człowiek chce i nawet musi się wynagradzać! Kiedy jednak cały dzień staje się pewną rutyną lub doprowadza nas do rozstroju nerwowego, a nie ma nic takiego, co mogłoby nas uspokoić lub ukoić nerwy, to proponuję popatrzeć wtedy na niebo, na zachód słońca. Pewien cykl się kończy, by mógł się zacząć dnia następnego. Nieważne jak kończy się dzień, wiadomo, że i tak się skończy i już nic nie jest istotne, by móc coś zmienić lub mieć na coś wpływ. I właśnie dlatego są po to te wschody słońca, trudniejsze, ale i piękniejsze, by z nadzieją popatrzeć na to co nadejdzie.



Jeżeli chcesz zrobić "coś" ze swoim życiem spójrz trochę dalej niż tam, gdzie horyzont się kończy, dotknij tego i odczuj namacalnie to, co wcześniej nie było dla Ciebie oczywiste. Popatrz na to z tej strony: skoro masz 24 godziny na to, by między wschodem a zachodem słońca uczynić to, o czym zawsze marzysz, to dlaczego to nie jest właśnie ta pora, by zacząć swoją przygodę życia?


Kiedy jest wschód i zachód słońca nad Morzem Bałtyckim, a zwłaszcza kiedy był czas i miejsce na to, by plądrować wszystkie Parki Narodowe Polski zwykle włączało mi się "filozofowanie" i pewna zaduma nad życiem. 
Ma się bowiem tylko 1 dzień na to, żeby zrealizować to co ja zrealizowałam w przeciągu tych dwóch lat: 23 Parki Narodowe. I oto właśnie chodzi, że kończąc je, zaczęłam nowy rozdział w swoim życiu.
Z kolei na to trzeba być gotowym! :) No i co? Decydujesz się??

Komentarze