Parki Narodowe a biegi górskie - średnie dystanse w 2018

Ojcowski, Pieniński, Magurski, Babiogórski, Tatrzański i Gorczański Park Narodowy to z pewnością okazała liczba jak na Parki Narodowe danego województwa. W związku z tym, że w roku poprzednim udało mi się zwiedzić 11 Parków Narodowych i tym samym przebiec właśnie w tych małopolskich Parkach Narodowych półmaratony, stwierdziłam, że przy ostatnich 12 Parkach Narodowych będą mi towarzyszyły biegi górskie na średnich dystansach powyżej 10 kilometrów we wszystkich właśnie Parkach Narodowych Małopolski. 

Już zaparta w te boje, wiedziałam z czym się mierzę. Dobrze jest wracać na dany szlak, po którym się już kroczyło, którego zna się i wie jak wygląda. Chociaż nie jest to do końca oczywiste z powodu pogody. Każda aura czy wiosenna, letnia, jesienna czy zimowa oddaje szlakom zupełnie inny wymiar, inną przestrzeń, inną wędrówkę. To tak samo było z tymi biegami.

1. Ojcowski Park Narodowy - cóż za powrót! I to w jakim stylu! Tak, tak! 

W kwietniu zaczynał się cykl biegów Pereł Małopolski. Stwierdziłam, że spróbuję swoich sił na nieco krótszych dystansach z powodu innych pobocznych biegów, które miałam zrealizować w 2018 roku, a były to między innymi pierwsze maratony w Krakowie, a potem we Wrocławiu. Byłam w świetnej formie na początku sezonu. Za sobą już miałam Wielkopolski, Poleski Park Narodowy oraz Park Narodowy Gór Stołowych, a przede mną czekało jeszcze wiele szlaków. Zwiedzając Parki Narodowe i przemierzając po 20-30 kilometrów byłam przyzwyczajona do eksploatacji swojego organizmu na tyle, że bieg 10 kilometrowy w Skale i po Ojcowskim Parku Narodowym miał być tylko formalnością. I tak też było! Przygotowując się do startu zostałam zapytana przez spikera prowadzącego zawody, jak się przygotowywałam do zawodów. Odparłam: "Intensywnie!". Tak! To był intensywny rok niezapomnianych przeżyć. 13,7 kilometrów udało mi się przebiec w 1 godzinę i 27 minut, by potem nadrobić kolejnymi 14 kilometrami wędrówką w głąb Ojcowskiego Parku Narodowego. Na opis tej relacji zapraszam tu: https://23parkinarodowe.blogspot.com/2020/02/biegusiem-w-ojcowskim-parku-narodowym.html. Pogoda dopisywała, było nawet bardzo ciepło na początku kwietnia. Trasa była urokliwa i tym samym ciekawa. Ojcowski Park Narodowy swoim położeniem zachęca nie tylko rowerzystów z powodu Szlaku Orlich Gniazd, ale też i rodziny z małymi turystami, którzy mają sporo miejsca by pospacerować, pozwiedzać i usiąść, by dobrze zjeść w okolicznych restauracyjkach.

2. Pieniński Park Narodowy - tak jak pisałam powyżej, rok 2018 był jednym z najbardziej intensywnych i co ciekawe apetyt mi rósł w miarę jedzenia. Do Pienińskiego Parku Narodowego na zawody wybrałam się dzień wcześniej, by przemierzyć jakiś symboliczny szlak przed startem. Pogoda była cudna, jak na maj przystało. Wszystko zieleniło się soczyście i tym samym powrót do Szczawnicy był pobytem z wypiekami na twarzy. 12,3 kilometry w 1 godzinę i 45 minut przebiegłam po tym trudnym terenie. Na szczęście było sucho. Po przebiegnięciu pierwszego w życiu maratonu, zwiedzeniu kolejnych Parków Narodowych jak Biebrzański i Narwiański, a w międzyczasie krótkie powroty do Tatrzańskiego i Bieszczadzkiego Parku Narodowego dało mi siłę by zmierzyć się na zawodach z Pieninami. 

Kolejny krążek do mojej kuli perłowej zdobyłam bez problemów na trasie z wielką satysfakcją  z powodu również przebrnięcia szlaku poprzedniego dnia na szczyt Wysoka, który liczy sobie 1050 m.n.p.m. Przygoda goniła przygodę. Po powrocie do domu długo nie usiedziałam na miejscu. Już w maju tamtego roku szykowałam się na wyjazd do bardziej odległych Wodnych Parków Narodowych na północy jakimi się okazały Park Narodowy Ujście Warty, Drawieński Park Narodowy oraz Park Narodowy Bory Tucholskie.

3. Magurski Park Narodowy - zawsze będę to powtarzała, że jeżeli wraca się do zakątków, gdzie spędziło się dzieciństwo, serce jest jakoś bliższe tym krajobrazom, które otaczają te tereny. To Beskid Niski, który sercu bliski był kolejną częścią zawodów, w których tak bardzo chciałam uczestniczyć. 

Niestety... jeżeli dobrze śledzicie mój blog, to wiecie, że będąc w Parku Narodowym Bory Tucholskie przeziębiłam się. Akurat było to na kilka dni przed tymi zawodami. Trochę doszłam do siebie zwiedzając po tamtym Parku Narodowym Gdańsk, jednak forma była nie taka jak być powinna. Czułam, że pocę się na starcie, a na samym szlaku nawet zostałam zaczepiona przez uczestniczkę biegu, która zapytała się mnie czy wszystko jest w porządku. Biegnąc z katarem i kaszlem nie ukrywam, ale nie było to komfortowe mimo, że nie było tego po mnie widać. Był to mój pierwszy raz jak biegłam przeziębiona na zawodach. I... nie polecam, a wręcz odradzam. Rodzina wiedząc, że biegnę 15,15 kilometrów w Magurskim Parku Narodowym sugerowała, bym trochę odpuściła, które de facto przebiegłam w 2 godziny i 3 minuty. Ja? Odpuszczać Parki Narodowe? 2 lata to krótko szalony czas, by pozwalać sobie na pewne niedomagania. W tym przypadku patrząc teraz z dystansu, nie ukrywam, ale moje ambitne plany przysłaniały mi tak naprawdę najważniejsze kwestie. Kwestie zdrowotne na szlaku są podstawą. Nic tak nie dołuje i nie osłabia jak chory organizm. Trzeba o niego dbać. Owszem, przemierzałam kilometraże, jednak od czasu do czasu trzeba było odpocząć. Odpoczynek jednak był dopiero po tym jak zwiedziłam wszystkie Parki Narodowe. Czy to miało sens? Tak! Tym bardziej, że każda wyprawa zaczynała nadawać pewien sens całemu przedsięwzięciu. A jaki sens? Myślę, że niebawem się o tym dowiecie.

4. Babiogórski Park Narodowy - co roku było mówione przez organizatorów, że zawsze w Zawoi na zawodach jest upał i skwar. Tamten rok był zupełnie inny. Wszystko było na odwrót, nawet pogoda, która tamtego dnia dała na szlaku mgłę, ziąb i deszcz. W takich warunkach biec to sama przyjemność. Generalnie dostać się po sobotnim weselu na zawody na godzinę 12:00 było sporą komplikacją. Musiałam wstać już o 5 rano, by jechać do Nowego Sącza, by stamtąd przesiąść się na Maków Podhalański, a potem udało mi się złapać stopa do Zawoi. Pozdrawiam jedną z czołowych zawodniczek Pereł Małopolski, bo akurat wtedy jadąc właśnie autostopem do Zawoi mogłam jej towarzyszyć w samochodzie :)

Pogoda była chyba dla mnie. Wtedy może byłam zdrowa, ale byłam dość niewyspana. Będąc już po zwiedzeniu wszystkich 23 Parków Narodowych byłam szczęśliwa i każdy powrót na szlak tamtego roku dawał mi satysfakcję całego projektu jakim się okazał projekt Szlakami Polskich Parków Narodowych. 13,39 kilometrów udało mi się osiągnąć w 1 h i 56 minut. Na szlaku zbiegając raz prawie bym straciła równowagę i spadłabym na kamienie, ale moje opanowanie i refleks spowodował, że wylądowałam na dwóch nogach. Pogoda była łaskawa, taka orzeźwiająca jak na załączonym zdjęciu. Jednak wtedy byłam już wyprawami, nie ukrywam, nieco zmęczona.

5. Tatrzański Park Narodowy - tamtego razu jakoś było wszystko inaczej. Miało padać, było słońce, miałam czuć się dobrze, czułam się fatalnie. Myślę, że to są ważne momenty kiedy staje się na starcie i czuje w swoim własnym organizmie, że czasem jednak to trzeba odpuścić. Nie byłam przeziębiona, byłam po prostu przetrenowana. Tak się zbiegło, że tydzień wcześniej miałam drugi w życiu maraton we Wrocławiu i niestety nieumiejętnie podeszłam do regeneracji.
Owszem, przebiegłam te 10,85 kilometrów w czasie 1 godziny i 34 minut, ale na trasie z powodu błota poślizgnęłam się i upadłam dość mocno na podłoże. Koordynację miałam bardzo słabą, czułam się fatalnie tym bardziej, że tętno mi skakało powyżej 190 uderzeń. Czy w takich momentach zejść ze szlaku? No, na pewno nie ja, ale czy to było słuszne? Niestety maksymalna eksploatacja organizmu przyczyniła się do poważnego osłabienia i na jakiś czas przestałam w ogóle biegać. Cóż poradzić, nawet najlepsi czasem śpią, nic nie robią i po prostu regenerują się dobrze się odżywiając. Czasem regeneracja i odpoczynek jest o wiele ważniejsza niż same zawody. Odpuściłam. Po 23 Parkach Narodowych emocje mi opadły i poczułam osiągnięcie celu. Cóż mi to dało? A mianowicie niezapomniany ciąg wspomnień, do których wracam opisując to na blogu Szlakami Polskich Parków Narodowych.
Opisując zatem przebieg zawodów Pereł Małopolski jako uczestnik chciałam pokazać co robiłam kiedy nie byłam na szlaku Parku Narodowego i co robiłam kiedy miałam jednak ten niby wolny weekend. Czas powoli się kończył i przygoda odchodziła do przeszłości. Opisując teraz tamte momenty wiedziałam, że w jakimś stopniu będę ciągle uczestniczyć w tych Parkach Narodowych. Coś się kończy, a coś się zaczyna, tak jak w życiu. Kończąc przygodę z Parkami Narodowymi zaczęłam przygodę z Koroną Gór Polski. 

6. Gorczański Park Narodowy - po rekonwalescencji i długim odpoczynku stwierdziłam, że ostatni bieg na 14,01 kilometrów w Gorczańskim Parku Narodowym będzie uwieńczeniem całego wysiłku zawodów na średnich dystansach z cyklu Pereł Małopolski. 
Czas 1 godziny i 54 minut był dla mnie satysfakcjonujący. Nieubłaganie rok 2018 przechodził do swoistej historii mojego życia. Pogoda w Rabce-Zdrój była deszczowa, mglista, ale dzięki temu bardzo fajnie się biegało. Organizatorzy spisali się na medal, a ja szczęśliwa jakbym wygrała, otrzymałam ostatni krążek do mojej kuli Pereł Małopolski na średnich dystansach. Jeszcze chwilę potem w kolejnych miesiącach byłam na szlakach Tatrzańskiego, Kampinoskiego i Gorczańskiego  Parku Narodowego powtórnie, by kończąc cykl nie tylko Pereł Małopolski, ale też i cykl Parków Narodowych zatrzymać się na moment. Czy warto czasem coś zrobić dla siebie kiedy życie wywraca się do góry nogami? Tak. Po różnych perypetiach musiałam w jakiś sposób przemierzyć pewien kilometraż po to by odejść od starego i zacząć nowe.
Myślę, że każdy ma swoje "Parki Narodowe" i każdy ma swój jakiś życiowy medal.
Dzięki Perłom Małopolski uhonorowałam sobie na pamiątkę dwie kule złożone po sześć krążków z każdego biegu górskiego po wszystkich Parkach Narodowych Małopolski. Tak się złożyło, że tamte biegi były ostatnimi z takiego cyklu. 
Tymczasem śledźcie mnie na blogu Szlakami Polskich Parków Narodowych, bo długo nie pozwolę o sobie i o tej przygodzie zapomnieć. 

Komentarze