Kiedy wrzesień przychodzi nagle zmienia się szata roślinna, pogoda zaczyna być kapryśna, a ostatnie zwierzęta uciekają do cieplejszych krajów. Zostają tylko wspomnienia o minionych wakacjach. Myślimy o plaży i szumie morza, o szlakach przetartych i tych przez nas na nowo odkrytych, o górach i o szczytach, które zdobyliśmy. Wracamy tam, gdzie panował spokój, gdzie nie spieszyliśmy się do pracy, do szkoły i do obowiązków, gdzie moglibyśmy spać długie poranne godziny i gdzie moglibyśmy patrzeć do ciemnej nocy na gwiazdy na niebie.
Czy naprawdę to już koniec lata? Czy naprawdę chcemy wracać do tego kieratu codzienności życiowego posłannictwa? Nie! Nie musimy! Bynajmniej, jeżeli to czytasz, to z pewnością nie zaskoczę Ciebie, że można dalej trwać w tych letnich wspomnieniach, tylko, że inaczej.
Na chłodniejsze wieczory i krótsze dni warto jest jednak zostawić dom zamknięty na klucz i wyjechać gdzieś na koniec świata. Jeszcze raz po to, by zapomnieć o powrocie do codzienności. Chcę Ciebie wyrwać z tego myślenia i zaprowadzić tam, kiedy to we wrześniu, dziewiątego miesiąca roku ostatecznie odwiedziłam mój 9 Park Narodowy.
Bieszczady we wrześniu! To jest naprawdę dobry pomysł! Jeżeli chcesz tam pojechać, to proponuję wiele tras, ale teraz skoncentruję się na tym szlaku, kiedy wówczas wtedy przemierzyłam z moimi wiernymi towarzyszami podróży. Dobrym miejscem postojowym jest Wetlina. Jest sporo miejsc noclegowych, gdzie można spokojnie odpocząć, a i też szybko rozpocząć kolejnego dnia szlak w góry.
Wychodząc od Wetliny zielonym szlakiem kierując się w stronę Małej Rawki, która znajduje się na wysokości 1272 m.n.p.m. idzie się około 3h 30 minut, a potem można spokojnie przejść na Wielką Rawkę (1304 m.n.p.m.) oddalonej od tej pierwszej 15 minut. Sama wyprawa jest przyjemna, kiedy warunki atmosferyczne są sprzyjające. Tamtego razu wiało dość mocno, co pokazuję w filmie w linku poniżej:
https://www.youtube.com/watch?v=qISjUINxqbQ&feature=youtu.be
Krzemieniec a inaczej Kremenaros na wysokości 1221 m.n.p.m. był naszym celem. Po przejściu szlaku żółtego między Rawkami można się kierować na Ustrzyki Górne niebieskim szlakiem lub w kierunku Krzemieniec. Tą odległość można pokonać w około 45 minut.
Ciekawa sprawa jest z tym szlakiem, ponieważ jest to szlak graniczący z Ukrainą. Samo przejście nie jest niebezpieczne, jednak należy uważać by nie zboczyć ze szlaku, gdyż można spotkać ukraińską straż graniczną. Nieopatrzne zejście ze szlaku może się nieprzyjemnie skończyć w konsulacie. Historie z tym związane ochoczo opowiadał nam przewodnik beskidzki, który uraczył nas swoją obecnością na tej wyprawie. Krzemieniec to trójstyk trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowacji.
Z Krzemieniec zawróciliśmy w kierunku Wielkiej, a potem Małej Rawki, by następnie zielonym szlakiem zejść do bacówki PTTK Pod Małą Rawką, a stamtąd już transportem, jeżeli takowe miało się szczęście złapania stopa, przez Przełęcz Wyżniańską do Wetliny.
Bieszczadzki Park Narodowy ugościł mnie wtedy jako Park Narodowy co skutkowało wielokrotnymi powrotami w tamte regiony jeszcze w trakcie zwiedzania parkowych szlaków. Dodatkowo na trasie można spotkać oznaczenia ostrzegające występowanie niedźwiedzi. Na szczęście takowego nie widzieliśmy. Jednak kiedy na swojej drodze napotkasz kiedyś niedźwiedzia, to lepiej po prostu zejdź mu z drogi i nie rób zdjęć! Możesz przestraszyć niedźwiedzia i ten może Ciebie zaatakować.
Wędrując po biesach wielokrotnie zastanawiałam się, co jest w tej krainie, że ciągle do niej wracam. Może ten spokój, o którym na początku pisałam, może to takie przedłużenie lata i wakacji?
Tamtego września zaczęłam po szlakach dosłownie i przysłowiowo "latać". Wielokrotnie później pytano się mnie: "To gdzie latałaś w weekend?" Tak, latanie po Parkach Narodowych było niezapomnianą przygodą, która ciągle, co ciekawe, trwa nadal.
Na zadane powyżej pytanie zwykle teraz odpowiadam: "A! Byłam w podróży... byłam w górach i nie tylko..."
A Wy? Gdzie "lataliście" tego weekendu? :)
Komentarze
Prześlij komentarz