"Morze nasze morze, będziem ciebie wiernie strzec!" Wielokrotnie zastanawiałam się nad bezkresem morza, lekkością i ilością piasku na plaży, a i też fenomenem wschodu i zachodu słońca. Stworzenie tej pięknej części przyrody było niemałym wyczynem w rękach autora, który poniósł się fantazji i namalował wręcz niebiesko-turkusową taflę czegoś płynnego po sam horyzont. Tak, to morze. I tak! Najlepsze morze zwykle jest nasze, czyli to polskie Morze Bałtyckie. Szczególnie chciałam zwrócić uwagę na jeden z odcinków, który tak szczególnie wtapia się w ląd. To klify morskie, które znajdują się w Wolińskim Parku Narodowym.
Moją wędrówkę zaczęłam z samych Międzyzdrojów, obok których znajduje się Kawcza Góra, a także charakterystyczny klif morski, który przy akompaniamencie kamieni na plaży tworzy uroczy widok. Celem spokojnego spaceru miała być trasa brzegiem morza czerwonym szlakiem do miejscowości Grodno w kierunku latarni morskiej Kikut, które swoje umiejscowienie ma w lesie, a z kolei gdzie ja miałam swoje zakwaterowanie. Trasa liczyła sobie około 7-9 kilometrów. Niestety w związku z tym, że wybrałam się z Międzyzdrojów w porze zachodu słońca, to na miejsce doszłam dopiero późno, po godzinie 22:00.
Przede wszystkim jednak byłam zaopatrzona w czołówkę i latarkę, które w ostateczności wraz z latarnią morską i gwiazdami rozświetlały mi drogę. Niestety, miejscowość Grodno z plaży nie jest w ogóle oświetlona, ponieważ tak jak wspomniałam, znajduje się w głębi lasu, toteż ciężko mi było znaleźć do niego wejście. W tamtej panicznej sytuacji niestety pobłądziłam i nadrobiłam dodatkowe 4 kilometry. Co się okazało? Wejście do kwaterunku Wolińskiego Parku Narodowego było nieopodal, jednak nie mogłam go zlokalizować z powodu ciemnej nocy.
Jakiż był mój strach, kiedy w ciemnej otchłani piaszczystej plaży nie mogłam znaleźć wejścia do bramki, skąd mogłam podejść już do swojego zakwaterowania! Właśnie w takich momentach można z jakiś względów zrezygnować z dalszego szukania i w popłochu człowiek poddaje się na tuż przed osiągniętym celem. Byłam natenczas zmęczona, a i pragnęłam następnego dnia przebudzić się na wschód słońca. Niestety, po licznych próbach przeszukiwań wejścia do Grodna, stanęłam w jednej chwili zrozpaczona i pomyślałam o tym, że nie mogę sobie odpuścić. Po godzinie chodzenia w te i we wte dotarłam do wejścia Wolińskiego Parku Narodowego, tudzież do wejścia do Grodna. Jakież było moje zadowolenie, że szlak okazał się być dla mnie tak pomyślny! Przechodząc z kolei obok klifów napatoczyłam się na znak ostrzegający o zsuwaniu się klifu.
Jak wysokie są klify morskie? Wcześniej był to lądolód, który pozostawił niezmierzone ilości piasku, a te z kolei uformowane zostały przez wiatr w wydmy. W ślad za ustępującym w kierunku Skandynawii lądolodem wlewało się Morze Bałtyckie, które wkrótce stało się zlewiskiem Odry. Z dostarczanych przez tę rzekę piasków i iłów powstała delta Świny oraz mierzeje: Przytorska, Międzywodzka i Dziwnowska. Te wydłużone formy terenu odcięły niewielkie zatoki morskie, tworząc Zalew Szczeciński, Jezioro Koprowo, Jezioro Wrzosowskie i Zalew Kamieński. Rzeźba na tym obszarze rozwija się także dziś. Wciąż niszczony jest przez morze urwisty klif, które występuje wzdłuż prawie całej linii brzegowej Wolińskiego Parku Narodowego. Klif ten jest najwyższy w Polsce! Stale zmienia się także kształt delty Świny.
Idąc ciemną drogą po plaży zastanawiałam się nad wszystkimi zwiedzonymi Parkami Narodowymi, a i również nad ciekawymi zbiegami okoliczności, które przytrafiały mi się w trakcie ich przemierzania. Wtedy w Wolińskim Parku Narodowym, kiedy na horyzoncie widziałam święcącą latarnię morską Kikut wracałam do nieoczekiwanej i niespotykanej chwili, kiedy to pojawiła się na chmurce jakaś postać! Tak! Według mnie był to Posejdon siedzący sobie na tronie lub krześle i czuwający nad całym majestatem morza oraz klifów, który roztaczał się nie tylko przed nim i pod nim, ale również przede mną. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego, by kształt chmury przedstawiał wysokiego mężczyznę z czapką na głowie! Wiem, że może czytając to zastanawiacie się, czy czasem nie za dużo przeszłam i przypadkiem nie byłam zmęczona w nogach i w umyśle... Jednak sami zobaczcie Posejdona na zdjęciach!
Duch? Chmurka? Ufo? Posejdon? Może Bóg? Któż to wie? Przechodząc obok niebezpiecznie możliwie zsuwających się klifów człowiek widzi wiele rzeczy. Kiedy już je widzi, to się zastanawia, cóż te rzeczy mu przedstawiają. Tamten czas w Wolińskim Parku Narodowym miał niesamowicie pozytywny i wymowny wydźwięk na nadanie znaczenia całej przygody przemierzania szlaków polskimi Parkami Narodowymi. Z perspektywy czasu wiem teraz, że należało się bardziej przygotować do wielu tras, które zaoferowały mi Parki Narodowe. Miałam niebywałe szczęście, że bezpiecznie dochodziłam do celu.
Zapamiętaj! Zanim wyruszysz w wędrówkę po szlakach upewnij się, że nie tylko masz zapas gotówki, niezbędny ekwipunek, mapę, ewentualnie kompas lub pomiar z GPS, telefon, ale też i swój wewnętrzny azymut oraz kupę rozsądku i... odwagi! To jest podstawa, by bez żadnych komplikacji zakończyć swoją wycieczkę.
A poza tym zawsze jest Ktoś, kto nad Tobą czuwa... np. taki Posejdon ;)
Komentarze
Prześlij komentarz