W ostatnim Parku Narodowym jaki udało mi się przejść okazał się jednym z tych, który pokazał mi swoją przestrzeń i dystans. Karkonoski Park Narodowy, bo o nim tu mowa swoimi hektarami powierzchni zaprezentował się w całej okazałości przy ładnej i słonecznej pogodzie. Przestrzeń i dystans to dwie charakterystyczne cechy tego Parku. Przestrzeń, gdyż patrzyło się na to co w oddali daleko za horyzontem, a dystans, ponieważ wszystkie codzienne sprawy skurczyły się do ziarenka piasku i można było na nie popatrzeć właśnie z dystansu.
23 Park Narodowy to był mój Karkonoski, ostatni i niepowtarzalny.
Był to jeden z tych Parków Narodowych gdzie na szlaku byłam w pełni wzruszona. Wiedziałam, że moja tamta przygoda z Parkami Narodowymi w jakimś stopniu się kończy. Pozostały wspomnienia, zdjęcia, filmiki i nauka. Nauka, że wszystko można zmienić i żeby ""odmierzać swój czas rytmem serca". Gdy czas mija i gdy napełniamy go niepowtarzalnymi chwilami, to przecież jest tak jakoś łatwiej w życiu.
Chcę jednak podzielić się tamtym wspomnieniem jak to pierwszego dnia będąc w Karkonoszach, dokładnie 15 sierpnia 2018 roku zeszliśmy 44 kilometry w 12 godzin i 10 minut. Ogólnie moja dwutygodniowa wyprawa po Polsce kończyła się po Wigierskim, Białowieskim i Wolińskim Parku Narodowym, gdzie na ostatek dałam sobie zwiedzenie Karkonoskiego Parku Narodowego i gdzie króluje oraz panuje Duch Karkonosz. Myślę, że spotkaliśmy go na szlaku w jakimś tam stopniu.
Pierwszym punktem jaki został odhaczony, to było zdjęcie pod znakiem Karkonoskiego Parku Narodowego, natomiast drugim punktem było podbicie pieczątki Parku Narodowego do mojej książki autora Pawła Fabijańskiego "Najpiękniejsze miejsca. POLSKA. 23 Parki Narodowe." Książka towarzyszyła mi we wszystkich Parkach Narodowych, gdzie na każdej stronie danego opisu Parku Narodowego celem potwierdzenia, że w danym Parku byłam i go zwiedziłam, są pieczątki.
Pierwszego dnia zamierzaliśmy przejść do Śnieżnych Kotłów. Trzeba było wcześniej wstać. Szlakiem ze Szklarskiej Poręby, gdzie mieliśmy swój kwaterunek z panoramą na właśnie Śnieżne Kotły podeszliśmy najpierw do Wodospadu Wrzosówki. Stragany, które było nieopodal rozłożone kusiły turystów różnymi pamiątkami. Mijaliśmy skały tzw. Paciorki również, a i zanim weszliśmy na właściwy szlak do Śnieżnych Kotłów przeszliśmy obok strefy ochronnej siedliskowej i gatunkowej o statusie rezerwatu puchacza Bubo bubo. Przechodziliśmy obok różnych domostw, zaułków, przez las, kapliczek czy kościołów. Naprawdę tamte tereny mają w sobie coś duchowego w sobie.
Idąc szlakiem musieliśmy się chwilowo zatrzymywać co jakiś czas. Trzeba było dużo pić i jeść, gdyż pogoda była wybitnie parna. Tutaj panuje Duch Gór, który co jakiś czas ukazywał się nam na przydrożnych plakatach, posągach czy miejscach owianych taką duchową iskrą. W kwestii Ducha Karkonosz to nazywany jest również Liczyrzepą. Legenda Ducha Gór sięga aż średniowiecza i początkowo przedstawiano go jako demona. Najbardziej popularnym wizerunkiem Liczyrzepy to stary mężczyzna podpierający się kosturem, który czasem jest w ubraniu myśliwego. Prawdziwa etymologia imienia Karkonosza jest jednak nieznana. Mówi się, że pochodzi od niemieckiej nazwy Rübezahl, co znaczy "Liczący rzodkiewki". Wydaje się jednak, że niemiecki wyraz Rübezahl jest związany ze słowami Rabe (kruk) i staroniemieckim Zabel (diabeł). Według innego poglądu w niemieckiej nazwie człon zahl nie wywodzi się od zählen , a od staroniemieckiego Zal, Zagel, czyli chwost albo ogon. Część uczonych twierdzi, ze pierwszy człon pochodzi od dawnej nazwy Karkonoszy - Góry Ryfejskie (Riphaei Montes). Jednak mimo fałszywej etymologii, imię Liczyrzpea/Rübezahl jest powrzechnie stosowane w odniesieniu do Ducha Karkonoszy zarówno w języku polskim jak i w niemieckim. Po czesku używa się formy Krakonoš czy Krkonoš.
(Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Liczyrzepa)
Czarnym szlakiem z Jagniątek kierowaliśmy się coraz to wyżej w stronę Śląskich Kamieni. Szliśmy długo szlakiem brukowym, który doprowadził nas do Bażynowych Skał. Na około 1000 m.n.p.m. spod nóg wyrastały nam dzwonki karkonoskie, które razem z goryczką trojeściową jest symbolem tego Parku Narodowego. Idąc bardziej do góry natknęliśmy się na torfowiska. Ten piękny krajobraz przypominał mi czasem Bieszczadzki Park Narodowy. Na szlaku mogliśmy się też uraczyć dobrymi jagodami.
Idąc w kierunku Śnieżnych Kotłów natknęliśmy się na Śląskie i Czeskie Kamienie przy granicy z Czechami. Od tej strony piękna panorama roztaczała się na Jagniątki i na Szklarską Porębę. Widać było z tej strony przypominające mi gołoborze w Świętokrzyskim Parku Narodowym kamienie porośnięte mchem. Szlak jest bardzo dobrze oznakowany i bez problemu doszliśmy do Czarnej Przełęczy. Stąd było już blisko na Przełęcz pod Śmielcem, a potem na Wielki Szyszak, który liczy sobie 1509 m.n.p.m. Z Wielkiego Szyszaka widać już Śnieżne Kotły, gdzie charakterystycznym punktem jest Radiowo-Telewizyjny Ośrodek Nadawczy. Dalej szliśmy w kierunku Łabskiego Szczytu idąc tzw. Głównym Szlakiem Sudeckim.
Na tej wysokości znajdowała się również kosodrzewina. Przestrzeń jaka mnie ogarniała zapierała dech w piersiach! Kierując się dalej po Śnieżnych Kotłach w stronę Szrenicy, która znajduje się na wysokości 1362 m.n.p.m. minęliśmy Trzy Świnki. Stąd można podziwiać również Śnieżne Kotły. Natomiast dalej z Hali Szrenickiej schodziliśmy drogą brukową w dół. Generalnie szlak wyniósł 44 kilometry. Odczuwałam na wysokości jednak silne bóle głowy. Było to spowodowane, że dzień wcześniej byłam na niecałych 10 m.n.p.m., czyli w Wolińskim Parku Narodowym.
Śnieżne Kotły (1244-1490 m.n.p.m.) są to najlepiej wykształcone i najbardziej efektowne kotły polodowcowe w Karkonoszach. Składają się na nie Mały Śnieżny Kocioł i Wielki Śnieżny Kocioł, wyżłobione w czasie plejstoceńskich zlodowaceń przez lokalne lodowce górskie. Zimą na górnej krawędzi kotłów tworzą się olbrzymie nawisy śnieżne, sięgające 5-6 metrów długości. Tutaj jest niebezpieczeństwo lawin.
Szrenica z kolei to najbardziej znany szczyt zachodniej części Karkonoszy. Nazwa szczytu pochodzi od lodowej szadzi (szreni) pokrywającej tu zimą wszystkie powierzchnie grubą warstwą, nadającą niesamowite kształty. Rozciąga się stąd panorama na Karkonosze, Góry Izerskie i Kotlinę Jeleniogórską. Doskonałe warunki śniegowe spowodowały, że wybudowano tu jedną z największych stacji narciarskich w Polsce! Pod szczytem znajduje się schronisko wybudowane w 1922 roku. Spłonęło ono w 1968 roku i zostało odbudowane w 1992 roku. Po stronie czeskiej znajduje się schronisko Vosecka bouda.
Po 44 kilometrach tamtego dnia należał się mi odpoczynek. Nie sądziłam jednak, że zrobię taki wielki kilometraż. Przestrzeń, która jest charakterystyczna dla Karkonoszy oddaje ilość kilometrów przebytych w nogach. Tak, byłam bardzo zmęczona, ale to nie było współmierne do tego co czułam, kiedy przeszłam szlaki Karkonoskiego Parku Narodowego. Myślę, że kiedyś tam wrócę, by poczuć znajomy dystans i odczuć wolność drogi, po której kroczyłam. Ilekroć nucę jedną ze znanych piosenek wracam do karkonoskich szlaków z pełnym wdechem spokoju, dystansu i przestrzeni...
"Tylko ja i moja przestrzeń
Biorę z niej co najlepsze, teraz...
Tylko ja i moja przestrzeń
Biorę z niej co najlepsze, i nie oddam..."
Komentarze
Prześlij komentarz