Lawiny - "Trójka" w Tatrzańskim Parku Narodowym

Wychodzę z założenia, że pogoda jest najistotniejszym czynnikiem, który tak naprawdę wyznacza trasę szlaku. Co jak co, ale nie sprawdzenie prognozy pogody na dany dzień wędrówki jest sporym ryzykiem, że w pewnej chwili warunki atmosferyczne nas zaskoczą i będziemy później żałować, że w ogóle wybraliśmy się gdziekolwiek. Zatem nie zapominajmy sprawdzać prognozy pogody. Jeżeli wybieramy się w nizinne Parki Narodowe można ją sprawdzić na dwa, trzy dni wcześniej, jeżeli chodzi jednak o te górskie Parki Narodowe, radziłabym, by sprawdzać ją na bieżąco przez jakiś czas. Pogoda w górach jest mocno zmienna i nie da się przewidzieć jaka oficjalnie nastanie aura.
Akurat wtedy trafiło na Tatrzański Park Narodowy. Była zima, no i oczywiście sporo śniegu na tatrzańskich szlakach. Stwierdziliśmy z partnerem wycieczki, że wybierzemy się tym razem na szlak żółty i Iwaniacką Przełęczą przejdziemy z Doliny Chochołowskiej do Doliny Kościeliskiej. Wypad był jednodniowy. Zapowiadał się piękny dzień do godziny 14:00. Potem miało przyjść spore załamanie pogody i silne wiatry. Wiedząc o tym wcześniej, przygotowaliśmy się stosownie do wyrypki śniegowej. Zabrałam stuptuty, raczki i oczywiście ciepłe odzienie, by nie zmarznąć w drugiej części dnia. Wyjechaliśmy wcześniej, by na szlak wejść już o tej godzinie 9:00. 
















                                         















Jak na wyżej umieszczonych zdjęciach widać, pogoda dopisywała. I to jak! Piękne słońce, lekki wiaterek. To wszystko dawało nam poczucie, jak to nazywam, zakotwiczenia się w tej jednej chwili. Doliną Chochołowską do Przełęczy Iwaniackiej nie idzie się długo, raptem około 1 godziny i 15 minut wolnym tempem. Dobór ekwipunku była dla nas w tej wyprawie dość istotny. Generalnie szliśmy dolinkami i mieliśmy świadomość, że nie będzie to tak wymagające jak wyjście na Wołowiec. W każdym razie była zima i wiedzieliśmy, że pogoda miała być niepewna i dlatego to było dla nas kluczowe. Każdy ogólnie zdaje sobie sprawę, że wybieranie się np. na Rysy w sandałach i z plastikową reklamówką w ręku nie jest rozważne, ale z drugiej strony zakładanie ciężkich zimowych butów i pakowanie pełnego ekwipunku biwakowego na spacer po Dolinie Kościeliskiej także może odebrać sporą część przyjemności z wędrówki.
Przełęczą Iwaniacką idzie się do Doliny Kościeliskiej około 2 godzin i jest to również szlak, skąd można wyjść na szczyt Ornak (1854 m.n.p.m.) przez m.in. Suchy Wierch Ornaczański. Nie było dużo ludzi na szlaku. 






Niestety...
Musieliśmy zrezygnować z wyjścia przez Iwaniacką Przełęcz do Doliny Kościeliskiej z prostej przyczyny. Zaczęło wiać i lekki puch zaczął schodzić z dwóch poboczy. Zaniepokoiliśmy się. Co zrobić? Iść dalej i narażać się na niebezpieczeństwo zejścia lawiny? Czy odpuścić? Ogólnie jestem osobą, która nie lubi odpuszczać, tym bardziej na szlaku, który mam zaplanowany, ale po rozmowie z partnerem wycieczki stwierdziliśmy wspólnie, że musimy się cofnąć. Wiedzieliśmy, że TPN zapowiadał lawinowe 3. Wyszukaliśmy alternatywę. Zawróciliśmy Doliną Chochołowską do czarnego szlaku, który prowadzi do Doliny Kościeliskiej przez Kominiarką Przełęcz. To było dobre rozwiązanie. Dzięki temu, mimo, że straciliśmy nieco na czasie, zyskaliśmy jeszcze okno pogodowe i piękne widoki! 








Zeszliśmy do Doliny Kościeliskiej, oczywiście bardzo zadowoleni, w okolicach godziny 14:00. Postanowiliśmy, że dojdziemy jeszcze do Schroniska na Hali Ornak, która z miejsca rozwidlenia na czarny szlak wynosi około 5 kilometrów. Zastanawialiśmy się jeszcze, czy oby nie przypadkiem przejść się na Smreczyński Staw, który jest oddalony od schroniska raptem 30 minut wędrówki, ale zrezygnowaliśmy, ponieważ była już godzina 15:00 i zbliżał się zmierzch. Wyszliśmy ze schroniska tuż po 15:00 i spokojnie kierowaliśmy się do parkingu przy Kościelisku. Nagle jednak zerwał się silny wiatr i jego podmuchy były coraz większe. W pewnej chwili zaczęły się dosłownie łamać przed nami drzewa jak zapałki. Okazało się, że wiatr tamtego dnia dochodził do 220 km/h! Zaczęliśmy biec, a raczej uciekać przed łamiącymi się drzewami lub próbą ich wyłamania przez wiatr. Akurat Dolina Kościeliska jest węższa i mniej wyeksponowana w porównaniu do Doliny Chochołowskiej przez liczne wzniesienia obok niej. 



Na parkingu byliśmy już przed 16:00. Było ciemno, duło. Tamtego dnia wiało nie tylko w Tatrach, ale też w całym Kościelisku i Zakopanem. Drogi były nieprzejezdne, a wiatr dawał się przechodniom we znaki. Pogoda sprawdziła się tym razem. Po 14:00 miało być załamanie pogody i było. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu drzew, które nagle grupowo łamały się pod wpływem tak silnego wiatru!! 
A co by było gdyby było inaczej? Gdyby nas przygniotło drzewo lub gdyby zeszła na nas lawina i poturlalibyśmy się w przepaść? Poniżej garść przydatnych informacji:


Co robić w razie wypadku?

Jeżeli jesteście w Tatrzańskim Parku Narodowym pamiętajcie o naładowanym telefonie komórkowym! W razie wypadku wybierz numer alarmowy TOPR 601 100 300 lub międzynarodowy numer alarmowy 112.
1. Przedstaw się.
2. Postaraj się jak najdokładniej określić miejsce, w którym jesteś (to ważne, aby najpierw podać informację odnośnie miejsca zdarzenia na wypadek zerwanego połączenia).
3. Zamelduj co się stało.
4. Opisz ile osób jest z tobą, ile jest poszkodowanych, czy są to osoby przytomne i czy został już udzielony jakikolwiek rodzaj pomocy.
5. Powiedz czy w tej chwili jesteś w bezpośrednim zagrożeniu życia.
6. Pamiętaj, że rozmowę zawsze kończy przyjmujący zgłoszenie ratownik.
7. W przypadku słabego zasięgu warto spróbować wysłać SMS na numer 601 100 300 z ww. informacjami.

Jeżeli z jakiegoś względu nie możemy liczyć na telefon, przydadzą się latarka lub gwizdek (już wiecie dlaczego gwizdek jest w moim wyposażeniu). Międzynarodowy system wzywania pomocy na obszarze górskim polega na tym, że wysyłamy 6 sygnałów dźwiękowych lub świetlnych na minutę (czyli co 10 sekund), potem następuje minuta przerwy i cykl się powtarza. Odpowiedź powinna wyglądać następująco: 3 sygnały na minutę (czyli co 20 sekund), następnie minuta przerwy.

Śmigłowiec ratunkowy 

W momencie gdy widzimy nadlatujący śmigłowiec, należy potwierdzić swoją potrzebę otrzymania pomocy. Czynimy to za pomocą umownych znaków związanych z ułożeniem rąk.

TAK, potrzebuję pomocy - sylwetka na kształt litery Y (Yes) z obiema rękami uniesionymi do góry.
NIE, nie potrzebuję pomocy - sylwetka w kształcie litery N (No) czyli jedna ręka opuszczona, druga w górze. 
Nie machamy w kierunku śmigłowca chcąc jedynie pozdrowić ratowników! 


Uważajcie na siebie na szlaku!





Komentarze