Biebrzański Park Narodowy zaskoczył mnie przede wszystkim niesamowitym obszarem wodno - torfowiskowym. Tutaj rozpościera się spory teren, który najlepiej jest zwiedzić przemieszczając się do poszczególnych punktów widokowo - krajoznawczych... samochodem. Tak! Nie rowerem! Natomiast w tej przygodzie to właśnie rower był moim głównym środkiem transportu!
Drugi dzień zwiedzania Biebrzy rozpoczynał się w Sztabinie już o 7:00 rano. Musiałam przejechać do Dąbrowej Białostockiej ponad 20 kilometrów, by zdążyć na pociąg do Białegostoku, a stamtąd do miejscowości Łapy. Tamten ciepły dzień był planem na odwiedziny dwóch Parków Narodowych. Obok Biebrzańskiego Parku Narodowego był i też Narwiański Park Narodowy, który jako szesnasty wszedł w poczet wszystkich Parków Narodowych Polski w mojej przygodzie.
Sama jazda była dość przyjemna, jednak ponownie, jak w poprzedni dzień, wiedziałam, że trasa ta nie będzie łatwa z powodu odległości jaką musiałam pokonać. Z Łapy przez Narwiański Park Narodowy jechałam w kierunku Tykocina, by potem drogą ekspresową nr. 64 na Łomżę trochę przyspieszyć tempa. Moim celem była miejscowość Strękowa Góra.
20 kilometrów zrobiłam na składaku w... jedną godzinę! Wykorzystując podmuch tirów przejeżdżających raz po raz koło mnie moje tempo potrafiło wynieść nawet 40 km/h! Niestety, słono za to zapłaciłam, ponieważ dość szybko skończyły mi się zapasy wody. W miejscowości Laskowiec podeszłam do agroturystyki, gdzie gospodyni nalała mi kranówki, co mnie w ostateczności uratowało.
Jadąc Carską drogą w samym centrum Biebrzańskiego Parku Narodowego podziwiałam gęsty las jak i odnogi do niego prowadzące jak po kładce Długa Luka, Grobla Honczarowska czy Łąki Wyrębiska lub Bocianica. Sporo musiałam nawigować na rowerze i zmieniać kurs na samym asfalcie, na którym swoje miejsce plażowe do opalania odnajdowały żmije i zaskrońce. Nie tylko jechałam Carską Drogą, ale jest to główny szlak Green Velo jak i Podlaski Szlak Bociani, tak charakterystyczny dla tego regionu przy wschodniej granicy Polski.
Miałam około 35 kilometrów do Osowiec - Twierdza, gdzie przez 30 minut czekałam na pociąg do Białegostoku, a stamtąd ostatnim autobusem dojechałam do Sztabina. Generalnie udało mi się, jak ślepej kurze ziarno z tymi pociągowo-autobusowymi połączeniami, bo w ostatniej chwili udało mi się złapać coś do miejsca kwaterunku.
Do tej pory zastanawiam się jak ja to zrobiłam, by na tym składaku zrobić ponad 100 kilometrów i w takim dość zacnym czasie. Nie wiem jak wy, ale samo ogarnięcie dwóch Parków Narodowych w dwa dni i przejeżdżając około 220 kilometrów w tym czasie na tym rowerze należy do jednych z najbardziej szalonych wypraw jakie kiedykolwiek miałam!
A Ty? Czy w twoim życiu jest miejsce na coś, by zrobić coś nieszablonowanego, szalonego, co byś mógł lub mogła zapamiętać sobie na całe życie?
Polecam jeszcze raz zwiedzenie wszystkich Polskich Parków Narodowych :)
Przygoda - bezcenna! :)
Komentarze
Prześlij komentarz